Czy wychowałeś/wychowałaś się w rodzinie, która była obarczona alkoholizmem? Albo w rodzinie, w której brakowało ciepła, miłości? Rodzinie, w której pojawia się przemoc fizyczna bądź emocjonalna? Może w Twojej rodzinie, rodzice byli obecni, ale żyło się w niej tak, jakby nikogo nie było? Towarzyszyła Ci pustka i samotność, a ze strony dorosłych spotykała Cię emocjonalna niedostępność? A może w rodzinie było wiele awantur, kłótni, które w chroniczny sposób dawały o sobie znać? Krytyka za krytyką, wymagania za wymaganiami, ciągłe niezadowolenie i frustracja.
Wychowywanie się w rodzinie, w której pojawiały się któreś z tych rzeczy, odcisnęło z pewnością piętno na osobach tego doświadczających. W takich rodzinach panowały zasady, które przeszkadzały być może wszystkim, ale jednak każdy się do nich stosował. Takie rodziny charakteryzują się pewnymi specyficznymi zasadami.
Chciałabym jednak najbardziej skupić się na takim aspekcie, jakim jest odzwierciedlanie uczuć dziecka. To rzecz, której brakuje w tego typu rodzinach. Co to takiego?
Spis treści:
- Lustro, którego brakuje
- Rodzice, którzy nie potrafią inaczej
- “Co się dzieje w domu nie powiem nikomu”
- Zamrożone uczucia
Lustro, którego brakuje
Krótko mówiąc, nazywanie stanów emocjonalnych małego człowieczka. Dla przykładu, jeśli dziecko wchodzi przerażone do nowego miejsca i opiekun mówi:
Widzę, że się teraz boisz, może nie masz za bardzo ochoty tutaj wejść, albo może chcesz się bardzo pobawić, ale jesteś tutaj pierwszy raz i jeszcze nie znasz tego.
Dla porównania komunikat, który pomijał kontekst uczuciowy dziecka, byłby taki:
Przestań płakać, nie ma się czego bać?
Nie płacz, patrz ile tu ładnych zabawek.
Takie komunikaty zdarzają się też w zdrowych rodzinach. Jednak, jeśli dziecko słyszy je nieustannie, zaczyna zaprzeczać uczuciom, które są bardzo istotne w budowaniu własnej tożsamości i poznawaniu siebie. I choć ten przykład jest bardzo delikatną formą, to nawet on, powtarzany wielokrotnie może sprawiać, że z czasem dziecko przestaje czuć.
Rodzice, którzy nie potrafią inaczej
Dlaczego rodzice, którzy bardzo dbają o swoje dzieci, nie potrafią mówić inaczej? Dlaczego z trudem przychodzi nam czasem zajmowanie się życiem emocjonalnym dziecka? Akceptowanie jego złości, przyjmowanie smutku?
Otóż rodzic, który sam nie doświadczył odzwierciedlania, a więc sam nie otrzymał komunikatu “Twoje emocje są ok, są ważne” może mieć kłopot z odzwierciedleniem dziecka. Dlatego, że jesteśmy w stanie dawać to, co sami dostaliśmy.
Wielu rodziców może się tym przerazić, że klamka zapadła i jeśli miałem trudne dzieciństwo, to czy nie mam co dać dziecku? Oczywiście, że nie. Ale często musimy włożyć spory wysiłek w to, aby to poukładać, pójść na warsztaty, zobaczyć, jak inni rodzice to robią, usłyszeć, że można inaczej.
Czego nie można widzieć?
Czasem dzieje się tak, że w domu jest zgoda na wyrażanie tylko niektórych uczuć, a inne są zakazane.
Są rodziny, w których jest zgoda na złość, ale nie można się cieszyć. Czasami rodzice skupiają się na swoim nieszczęściu i niepowodzeniach, chcąc, żeby również dzieci czuły ten ich ból, że życie nie jest różowe. Może to wynikać z dobrych intencji.
Czasami po prostu tacy dorośli mają wrażenie, że w ten sposób przygotują potomstwo do całego zła tego świata. Są też przypadki, że radość dzieci nie jest mile widziana dlatego, że rodzice obwiniają je o to, że ich życie nie potoczyło się tak, jakby tego chcieli, np. gdy dzieci pojawiły się w relacji, która bez nich przestałaby istnieć.
Rodzice w pewnym momencie postanowili być razem teoretycznie dla dobra dzieci, w praktyce chcąc jednak, by one czuły ciężar tej decyzji.
Ścieżki wykluczenia radości z wachlarza akceptowalnych emocji wyrażanych przez domowników – są różne. Zwykle jednak wynikają z pewnych niezaspokojonych potrzeb i frustracji. Czasami też z tego, że ogólna wesołość i spędzanie czasu na zabawie, która nie ma żadnego innego celu poza umożliwieniem przyjemnego spędzania czasu – wydaje się być nieproduktywna i mało rozwojowa (choć w rzeczywistości taka nie jest).
Są też takie, gdzie nie można przeżywać złości i smutku…
…tylko trzeba być szczęśliwym. Niezależnie od okoliczności – rodzice uczą nas wtedy, by zawsze „robić dobrą minę do złej gry”. Wymagają wdzięczności za to, czym się z nami dzielą.
Chcą odsunąć od siebie myśl, że w którymś miejscu nie byli „dość dobrzy” i zawiedli swoje dziecko. A każdy przejaw smutku czy złości – odbierają właśnie jako atak na swoją zdolność zbudowania szczęśliwego domu. Nie są dla nich istotne prawdziwe uczucia i emocje dzieci.
Czasami po prostu mają swoją wizję szczęścia i są zamknięci na poszukiwanie innych dróg do tego, by to szczęście osiągnąć. Chcą, by ich dzieci były odbiciem niebiańskiej rzeczywistości, którą zdaniem rodziców udało się im zapewnić, choćby dlatego, że w budowanym przez nich domu jest nieco lepiej, niż w domach, z których sami się wywodzą.
Więcej o tym, jak rodzina pochodzenia wpływa na związek, możesz posłuchać w tym podcaście.
Hipopotam w pokoju stołowym
Co stoi w pokoju stołowym w rodzinie dysfunkcyjnej?
Jak wygląda ten główny pokój, w którym wszyscy się zbierają?
Zwykle, zwłaszcza w przypadku rodzin alkoholowych mówi się o tym, że główne miejsce w takim pokoju zajmuje HIPOPOTAM, którego istnieniu wszyscy zaprzeczają. Taki hipopotam może wyrażać się właśnie w stwierdzeniach dotyczących kwestii picia jednego z członków rodziny, takich jak:
Każdy czasem przecież musi wypić. To, że golnę sobie szklaneczkę, czy dwie – nie znaczy, że mam problem.
U nas nie ma z alkoholem żadnego problemu. Po wypiciu przecież zwykle po prostu idę spać.
Jego obecność można jednak dostrzec też w domach dysfunkcyjnych, w których wcale nie dochodzi do nadużywania alkoholu. Hipopotamem może być pracoholizm i wieczne usprawiedliwianie osoby, która nie skupia się na rodzinnym życiu, bo pracuje.
Może nim być też uzależnienie któregoś z członków rodziny od gier komputerowych, gdy zamiast zajmować się życiem rodzinnym, ktoś przechodzi kolejne levele i oznajmia to jako sukces, choć dla wszystkich innych domowników jego nałogowe granie jest problemem.
Może nim być też hazard lub wydawanie pieniędzy na rozmaitości, które uderzają w domowy budżet, sprawiając, że rodzina musi obniżać swój poziom życia, żeby zaspokoić potrzeby zakupowe jednej z osób.
Ten hipopotam to coś, czego nie da się pominąć…
…i każdy z domowników dobrze wie lub przynajmniej czuje, że dana kwestia jest problemem. Hipopotam przecież jest ogromny i wypełnia ogromną przestrzeń, często atmosferą strachu i koniecznością zatajania swojej obecności. Jest tak masywny, tak ogromny, tak przerażający, pochłaniający swoim wielkim cielskiem energię osób, które w tym domu mieszkają.
Uosabia on „zamiatane pod dywan” aspekty życia, które najpierw są jak kamień w bucie, a ostatecznie urastają do nowotworu drążącego rodzinę od środka.
Jak żyje się z hipopotamem
Co robią mieszkańcy? Wybierają, zaprzeczają, udają, że jego tam nie ma… A wszystko to sprawia, że życie w tym domu staje się jeszcze trudniejsze… Można by pomyśleć, że przecież nie da się tak żyć… a jednak co ciekawe, w takiej rodzinie wszyscy uczą się z nim żyć i wykształcają takie zachowania, by dopasować się do sytuacji, która ich zastała.
To znak poważnych przemeblowań nie tylko domu, ale wszystkich mieszkańców razem i każdego z osobna. A także ich wzajemnych relacji.
Aby przetrwać i pozwolić hipopotamowi się ukryć lub po prostu zachować na tyle spokój, by nie frustrować innych, mieszkańcy ustalają 3 najważniejsze zasady w domu:
- NIC NIE MÓWIĆ
- NIC NIE CZUĆ
- NIKOMU NIE UFAĆ
Te zasady mogą być wyrażane wprost lub też stanowić niepisane reguły postępowania, o których wszyscy wiedzą. Członkowie rodziny uczą się do nich stosować, żeby nie rozjuszyć hipopotama. Wiedzą, że poruszenie tematu jego szkodliwości, zawsze kończy się burzą z piorunami lub innymi niepożądanymi zachowaniami, które jeszcze bardziej mogą pogorszyć sytuację.
Co jeszcze robi się z hipopotamem?
Hipopotam potrafi długo trwać w bezruchu, nie stanowiąc zagrożenia. Mimo że ma ogromną siłę, jeśli nie zostanie sprowokowany i jest nasycony poprzez spełnienie swoich potrzeb – nikogo nie skrzywdzi. Bo przez swój znaczny rozmiar i niechęć do ruchu, wcale nie chce korzystać ze swojej siły. Członkowie rodziny wiedzą zatem, że aby pozostał nieszkodliwy, trzeba:
- Zostawić go w spokoju.
- Przemilczeć jego problemy.
- Udawać, że wszystko jest ok.
- Być lojalnym wobec rodziny i nie mówić nikomu z zewnątrz o tym, że istnieje.
- „Usuwać” uczucia lub przeżywać je w samotności.
- Nie rozmawiać o nim w jego obecności.
Z czasem hipopotam zagnieżdża się we wszystkich mieszkańcach i staje się ich częścią. Może tak się dziać, nawet jeśli nikt poza osobą, która jako pierwsza zaprosiła go do rodziny – nie powiela schematów, które ta osoba praktykuje.
Ćwiczenie – czy w Twoim domu był hipopotam?
Zastanów się, jak wyglądała kwestia hipopotama w Twoim domu. Odpowiedz sobie na poniższe pytania:
- W rodzinie, w której występował problem alkoholu, hipopotamem jest alkohol. Co jest nim w innych rodzinach?
- Czy w Twoim domu mieszkał hipopotam?
- Jeśli mieszkał, to jak był on traktowany?
- Jakie konsekwencje obecności hipopotama w domu ponosi dziecko?
- Jakie są tego konsekwencje dla dziecka, które kiedyś stanie się Dorosłym Dzieckiem i wejdzie w związek?
Kiedy hipopotam zaczyna hulać w pokoju, w dziecku pojawiają się różnego rodzaju uczucia: lęk, strach, złość, smutek, samotność, nienawiść. Żadna z tych emocji nie jest widziana, a więc odzwierciedlana. Co więc się z nią dzieje? Emocja ta nie istnieje w dziecku świadomie. Zasada niczego nie odczuwać jest jedną z najbardziej raniących zasad, które wpływają na nas.
“Co się dzieje w domu nie powiem nikomu”
Zasada nikomu nie ufać właściwie pozbawia nas kontaktu z innymi osobami. Odsuwa nas od innych członków rodziny, nawet tych, którzy razem z nami doświadczają trudu rodzinnego. Buduje się bardzo duża podejrzliwość względem innych osób, która odsuwa też inne osoby, ale jednocześnie ogranicza możliwość kontaktowania się z innymi osobami, w tym czerpania wsparcia.
Aby mieć kontakt, prawdziwy głęboki kontakt z innymi osobami, trzeba mieć kontakt ze swoimi uczuciami. To też powoduje, że przy braku zaufania podjęcia głębokiego kontaktu staje się niemożliwe.
Stąd w związku pojawiają się trudności dotyczące głębokich szczerych rozmów i problemy z uzewnętrznianiem siebie. Podyktowane jest to brakiem zaufania do osób, które się kocha, ponieważ brak zaufania do opiekunów podstawowych, czyli mamy i taty rozprzestrzenia się na inne relacje.
Tommy Hellsten w swojej książce “Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików” pisze, że “Dzieci w rodzinach alkoholików to najbardziej samotne stworzenia na ziemi”.
Zamrożone uczucia
Efekt tego wszystkiego jest więc taki, że wszystkie uczucia zostają zamrożone, o czym mówiliśmy podczas drugiego spotkania z cyklu DDA/DDD w związku razem z Julią Kawalec. Nagranie możesz obejrzeć po zapisaniu się na bezpłatny cykl „DDA/DDD w związku”
Zapisz się na bezpłatny cykl „DDA/DDD w związku”
Podobnie dzieje się w rodzinach, w których są niedojrzali emocjonalnie rodzice. Tak ich nazwę, choć mam tutaj na myśli wszystkie te sytuacje, które dotyczą dysfunkcyjnych rodzin, które pojawiły się też we wcześniejszych wpisach z tej serii:
- Co to jest DDA/DDD i czy to jest o mnie?
- Wychowanie w domu dysfunkcyjnym a mój związek.
- Córki rodziców alkoholików.
A jeśli chcesz głębiej popracować nad emocjami i nauczyć się wyrażać złość, którą – być może – pielęgnujesz przez lata, ze względu na zbyt silne dysfunkcyjne doświadczenia z rodzinnego domu – zachęcam Cię do skorzystania z kursu „Złość w związku, która nie rani”, w którym mówimy o tym, co robić z własną złością, złością drugiej osoby i krytyką w związku. Szczególnie w pierwszej części tego szkolenia możesz odnaleźć odpowiedzi na nurtujące Cię pytania dotyczące własnych negatywnych uczuć i odzyskać kontakt z własnymi emocjami.
W sklepie dostępny jest mój e-book „Jak się poskładać po trudnym dzieciństwie i zbudować szczęśliwą relację”, z którego dowiesz się, jak w czterech krokach zacząć składać swoje życie. Jeżeli więc masz problemy z budowaniem relacji z innymi osobami, uważasz swoje dzieciństwo za przykre lub ciężko Ci wybaczyć rodzicom — mój interaktywny e-book pomoże Ci przejść przez proces samoterapii. I choć nie może ona zastąpić wizyty w gabinecie, da Ci wskazówki „jak się poskładać”.
Jeżeli czujesz chęć i gotowość, by stawić czoła przeszłości i przestać ponosić wciąż te same koszty zapraszam Cię do zapoznania się z ofertą na TUTAJ.
0 komentarzy