Jednym z częstych aspektów towarzyszących osobom z syndromem DDA jest zaprzeczanie własnej tożsamości, co w wielu przypadkach skutkuje predyspozycjami do współuzależnienia. Wynika to z tego, że sensu życia szukamy w drugiej osobie, a dodatkowo – podświadomie dążymy do podobnych dysfunkcji, z którymi zaznajomiliśmy się w dzieciństwie.
Dziś zapraszam Cię do poszukiwania siebie i odpowiedzenia na pytanie „Kim jesteś?” – tak samemu przed sobą.
Spis treści:
- Trudności w wyrażaniu siebie
- Poszukiwanie własnej tożsamości
- Utrata konkretnej roli versus utrata siebie
- Dlaczego warto odnaleźć własną tożsamość?
- Pigułka na poczucie winy
- Toksyczny wstyd i poczucie winy
- Jak zaopiekować się własnym poczuciem winy?
- Uwięziona złość
- Emocjonalne oszustwo
- Współuzależnienie – przyjmowanie tożsamości dyktowanej przez innych
- Odkrywanie i uzdrawianie siebie zaczyna się od SIEBIE!
- Ćwiczenie – odkrywanie siebie
- Poszukiwanie siebie
- Jak się poskładać po trudnym dzieciństwie?
Trudności w wyrażaniu siebie
Zastanów się chwilę, jaka jest Twoja tożsamość? Czy w przeszłości udało Ci się znaleźć chwilę na tego typu rozważania? A może kwestia tego, kim jesteś, wybrzmiała jedynie w krótkim, dziecięcym wierszyku Władysława Bełzy, w którym odpowiedź była nam jak gdyby podana na tacy? Znasz ten wierszyk?
– Kto Ty jesteś?
– Polak mały.
– Jaki znak Twój?
– Orzeł Biały.
– Gdzie Ty mieszkasz?
– Między swemi.
– W jakim kraju?
– W Polskiej Ziemi. (…)
Ten wierszyk powstał, by nauczyć dzieci definiować tożsamość patriotyczną. Powstał w 1900 roku, gdy losy tej wspomnianej „Polskiej Ziemi” były niepewne. Równocześnie – pod względem psychologicznym – upraszczał znaczenie poszukiwania własnej tożsamości i dawał jasną, konkretną odpowiedź, wyrażaną w dwóch słowach.
A tak naprawdę odpowiedź na to egzystencjalne pytanie jest trudna do wyrażenia. Właściwie niewielu z nas jest w stanie dotrzeć do sedna własnej tożsamości. Uczymy się definiować siebie przez zawód, wiek, uczucia, zainteresowania…
Prawdopodobnie – podobnie jak bohater filmu „Dwóch gniewnych ludzi”, wielu z nas miałoby trudność w odgadnięciu, jaka jest spodziewana, „dobra” odpowiedź.
W przytoczonym fragmencie – psycholog nie oczekuje żadnej konkretnej odpowiedzi. Gdy mówi „Już wszystko jasne” – ma prawdopodobnie na myśli to, że Dave, wcale nie szuka odpowiedzi na pytanie, kim jest. Podobnie jak wiele osób w jego sytuacji – próbuje odgadnąć, czego oczekuje od niego rozmówca. Poszukiwanie takiej „właściwej” odpowiedzi, gdy nie mamy kontaktu samemu ze sobą, jest prostsze od faktycznego poszukiwania, kim tak naprawdę jesteśmy.
Poszukiwanie własnej tożsamości
Ze względu na słabe odzwierciedlenie w dzieciństwie, brak relacji, przy której można było się przyglądać, kim jesteśmy, jacy jesteśmy, co czujemy… często mamy kłopot z własną tożsamością. Często nie jesteśmy tego świadomi. Często na terapii pojawia się takie stwierdzenie, jak:
„Nie wiem, czego chcę”
„Czegoś mi brakuje, ale nie wiem, co to jest”
„Kompletnie nie wiem, co czuję”
„Nie wiem, jak moje życie ma wyglądać”
„Nie wiem, jakie decyzje są słuszne, jakie podjąć”
Nie umiem zdecydować”
Syndrom DDA
Dlatego wiele osób potrzebuje wsparcia, pomocy, by poznać i określić samego siebie. Najczęściej określamy swoją tożsamość w odniesieniu do innych, do świata zewnętrznego. Utożsamiamy się więc z pracą, zawodem, mężem, żoną, rolą, jaką pełnimy względem innych osób. Nieświadomi to nadaje sens naszemu życiu. Podążamy za tym, często nie zdając sobie z tego sprawy. To z kolei powoduje, że zaczynamy być współzależni, o czym pisałam w artykule „Współuzależnienie i uwalnianie się poprzez szukanie siebie”.
.
Utrata konkretnej roli versus utrata siebie
Co dzieje się, kiedy nagle tracimy pracę, męża, żonę, określoną rolę?
Spotykamy się z pustką, którą często określamy samotnością. Nie potrafimy być sami ze sobą.
Niekiedy doświadczamy poczucia, że świat wali się nam na głowę. Myślimy, że nasze życie nie ma sensu. Czasem mocno w to wierzymy, bo nie potrafimy się różnicowa, oddzielać od ról, od osób, od definicji zewnętrznego świata. To im poświęcamy całą swoją uwagę. Nie dajemy sobie przestrzeni na pobycie samemu ze sobą i odkrycie, że przyjmowane role nie są tożsame z tym, kim jesteśmy.
Aby określić swoją tożsamość, warto zacząć od odpowiedzenia na kilka istotnych pytań:
Co jest dla mnie ważne?
Jakie są moje wartości?
Czego chcę?
Czego potrzebuję?
Jak chcę to zrealizować w życiu?
W co wierzę?
Co mnie motywuje do działania?
Dlaczego postępuję w określony sposób?
Co w tym wszystkim, jest dobrego dla mnie, a co złego?
Czasem tym, co nas określa, jest przyznanie, że po prostu nie znamy odpowiedzi. Gdy przychodzi zatrzymanie i postanowienie, że nie chcemy się dookreślać przez to, co myślą o nas inni ludzie, a równocześnie dajemy sobie czas na głębsze poznanie siebie – umysł zaczyna podpowiadać nam elementy ukryte wcześniej gdzieś głęboko w podświadomości. Zaczynamy naprawdę szukać siebie i w efekcie – zyskujemy kontrolę nad tym, co dzieje się w naszym życiu.
Dlaczego warto odnaleźć własną tożsamość?
Określona tożsamość daje nam jasność, kim jesteśmy tu i teraz. Czas jednak płynie, a życie daje nam wiele okazji do zmian. Dlatego to, co powiemy o sobie dzisiaj, nie jest równoznaczna z odkryciem, że tym kimś będziemy zawsze.
Wiedząc, kim jestem, mogę decydować, odnosić się do wewnętrznych standardów, dokonywać wyborów, reflektować, oceniać siebie i świat, ale też błądzić i szukać. Mając swoją tożsamość, wiem, że mogą się mylić, błądzić, czegoś nowego dowiadywać. Na każdym etapie życia spotykam doświadczenia, które coś o mnie mówią.
Błąd nie staje się absolutną porażką i przekreśleniem tego, za kogo się uważałem, jest informacją kolejną z wielu. Informacją, która nie definiuje mnie w całości. Ale też jej nie wypieram, bo przecież szukam i nieustannie siebie poznaję.
Czasami zaprzeczamy własnej tożsamości, chcąc ciągle widzieć w sobie kogoś sprzed lat. Czasami uciekamy też w marzenia i uznajemy, że bylibyśmy tym, kim chcemy… Gdyby tylko inni się nie wtrącali w nasze życie. Kluczem do zmiany jest jednak pozwolenie sobie na to, by stanąć przed samym sobą w prawdzie. By nie zaprzeczać temu, co nam się w nas nie podoba, ani też temu, co nam się podoba.
Jeśli tylko pozwolimy sobie na uznanie własnych słabości i silnych stron – będziemy gotowi do tego, by wprowadzić w życie taką wizję siebie, jaką chcemy. To my i tylko my możemy o tym zdecydować i zbudować siebie dokładnie w taki sposób, jaki chcemy, by stał się prawdą.
Toksyczny wstyd i poczucie winy
Kiedy decydujemy się wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć żyć po swojemu – towarzyszy nam poczucie winy, wstyd lub poczucie krzywdy. Zdarza się, że uznajemy, że na zmiany przyjdzie czas, gdy tylko odkupimy się w oczach innych lub gdy tylko zaopiekujemy się wszystkim, czego inni od nas oczekują. To pułapka, w której zapominamy o tym, że wszystko wymaga czasu, którego nie możemy równocześnie poświęcić sobie i innym.
Czasami wstydzimy się, że chcemy zrobić coś tylko dla siebie. Uznajemy, że inni są ważniejsi i że na pewno działanie na naszą korzyść, zaszkodzi wszystkim wokoło. To też pułapka.
Zatapiając się w poczuciu bezsilności i nieszczęścia – epatujemy negatywnymi emocjami. Pielęgnujemy w sobie frustrację, która – prędzej czy później – odbije się też na tych, o których chcemy się zatroszczyć.
Niekiedy widzimy swoje niedoskonałości i zazdrościmy innym, że mają łatwiej. Mówimy sobie, że gdybyśmy tylko mieli lepszą przemianę materii, mielibyśmy idealną sylwetkę. Gdybyśmy wychowali się w zdrowej rodzinie, odnieślibyśmy sukces w życiu. Jeśli ktoś dałby nam milion na rozpoczęcie kariery zawodowej – z pewnością pomnożylibyśmy majątek i doszli do czegoś w życiu. Stawiamy się w ten sposób w pozycji ofiary, której po prostu nie zostały dane pewne rzeczy… Nie doceniając tego, co posiadamy.
Pigułka na poczucie winy
W gabinecie osoby, które dochodzą do tego momentu, chcą dostać ode mnie pigułkę na to poczucie winy.
Niestety nie posiadam takiej. I ktoś, kto stworzyłby taką uniwersalną tabletkę, która przemienia poczucie porażki w pewność sukcesu – byłby milionerem. Ale choć nie ma uniwersalnego leku na całe zło tego świata i na krzywdy, które nas spotykają – to jednak każdy z nas ma w sobie wiele zasobów, które naturalnie, bez medykamentów – potrafią zdziałać cuda.
I choć jesteśmy często wychowywani w rodzinach, w których chronicznie przeżywamy poczucie winy, którym nikt się nie zajmuje – to wcale nie musi kłaść się cieniem na całe nasze życie. Wszystkie osoby DDA/DDD doświadczają jednak czegoś, co sprawia, że czują się zbyt słabe, by przejąć kontrolę.
Dochodzą do tego często wyrzuty sumienia, gdy aktualnie w relacjach, w związku, stawiają na siebie i robią to zdrowo. Nie może być inaczej, bo wykształciliśmy w sobie pewne schematy, które potrafią zaatakować nasze dążenie do normalności na różnych etapach. Więcej na ten temat możesz dowiedzieć się z webinaru „Jak Twoje dzieciństwo wpływa na Twój związek” – do którego serdecznie Cię zapraszam.
Jak zaopiekować się własnym poczuciem winy?
Mimo schematów i nawykowych przyzwyczajeń, które skutkują niekorzystnymi reakcjami – możemy zmienić swoje życie, jeśli tylko nabierzemy silnego przekonania, że jesteśmy w stanie. Poczuciem winy można się zaopiekować. Pierwszym krokiem może być tu świadome wprowadzenie zmian w komentowanie własnej rzeczywistości.
Dlatego – zamiast mówić sobie np.:
„Znowu to samo. Nie mogło być inaczej, bo przecież taki/taka już jestem.”,
możemy dyskutować z własnymi nawykami i kiedy nastąpi automatyczna reakcja, która nam się nie spodoba, po ochłonięciu, możemy powiedzieć sobie:
“OK, znów tak się stało. Dzięki, że dajesz mi znać o starych schematach”
„Teraz mi trudno się opanować i znów chcę postąpić po staremu, bo wybrałem/wybrałam siebie. Ale uczę się tego i mogę czasami się jeszcze pomylić. Wolno mi tak czuć”
“Znowu to czuję, widzę jak głęboko to we mnie siedzi. Na szczęście wiem, jak chcę działać i następnym razem znów podejmę próbę bycia takim, jak chcę.”
Mimo ogarniających nas lęków i poczucia, że coś jest źle, możemy nie poddawać się temu. Nie dawać temu wygrać.
Gdy w końcu udaje się opanować i wdrożyć pewne zmiany, często słyszę takie głosy:
“Robiąc to, czułam/łem się winna/y, ale potem przyszła ulga”
Uwięziona złość
Często tkwiąc w takich relacjach, jesteśmy pełni gniewu, którego nie można wyrazić.
Co z nim robimy?
Czasem tłumimy, czasem wybuchamy, czasem “udajemy”, że go nie ma, ale ciało nam przypomina. Czujemy, że z jakiegoś powodu nie warto uwalniać złości. Zdarza się, że wolimy ją przemilczeć, by nie narazić się na niechcianą reakcję drugiej strony.
Być może odnotowujesz w sobie takie zachowania, w których czujesz złość bez wyraźnej przyczyny. Może czujesz pobudzenie, które nie ma jasnego źródła. Pamiętaj jednak, że gniew samoistnie nie znika. Karmimy się złością i póki jej nie wypuścimy… zostaje w nas.
Kompleksowe przejście przez własne wyrażanie złości, radzenie sobie ze złością drugiej osoby, ale też konkretne techniki na radzenie sobie z krytyką znajdziesz w kursie „Złość w związku, która nie rani„.
Emocjonalne oszustwo
Inną kwestią, która jest powiązana ze wszystkimi wyżej opisanymi, jest takie odczucie, że nigdy nie jesteśmy całkowicie szczerzy względem innych osób. Nie dlatego, że celowo kłamiemy. Bardziej chodzi o takie odczucie, że nikt nie jest w stanie poznać nas tak prawdziwie, w 100%. Nie wiąże się to z manipulacją, a bardziej z lękiem przed pokazaniem siebie w prawdzie, przed ujawnianiem siebie. Wszystko powyższe sprawia, że czujemy się zblokowani.
Jeśli więc nie wiem, kim jestem, definiuję się przez innych, nie znam swoich potrzeb, nie radzę sobie ze złością, to mamy poczucie, że nie jesteśmy, albo nie możemy być autentyczni. Ciągle pilnujemy się, żeby zadowolić innych Czasem, gdy zdarzy nam się odkryć bardziej np. wycofujemy się z relacji.
Boimy się powiedzieć drugiej osobie, że nam zależy, że czujemy się niepewni, wolimy odsunąć się i czasem nawet nieświadomie prowokujemy do odrzucenia. Stajemy się wtedy przedłużeniem innych, ale cenę, jaką ponosimy, jest odcięcie się od siebie samego.
Współuzależnienie – przyjmowanie tożsamości dyktowanej przez innych
Dla jeszcze mocniejszego wyjaśnienia czym jest współuzależnienie, przytoczę cytat:
„Małą ciuchcię poproszono o przeciągnięcie długiego składu wagonów przez szczyt góry, bo duży parowóz się zepsuł.
„Nie mogę tego zrobić, bo jestem za mała” – odpowiedziała ciuchcia i nie chciała udzielić pomocy. Wagony powiedziały jej jednak, że jeśli nie pomoże, nie będą miały jak przedostać się na drugą stronę. Od tego miejsca fabuła staje się historią WSPÓŁUZALEŻNIENIA. Ni stąd ni zowąd odpowiedzialność za wagony spada na małą ciuchcię.
Co ona robi?
Daje się namówić na spróbowanie i w duchu współuzależnienia zaczyna ciągnąć wagony po zboczu. Przez cały czas mozoli się i powtarza sobie
„Myślę, że mi się uda, myślę, że mi się uda” Mała ciuchcia nie jest pewna, czy podoła zadaniu, ale jako że podejmuje wysiłek dla kogoś innego, jest gotowa włożyć w pracę całą energię. Ostatecznie przedostaje się na drugą stronę góry i odkrywa, jak ogromną energią dysponuje.” (Robert J. Ackerman)
A Ty?
- Dźwigasz ciężar za innych? Od jak dawna?
- Uświadamiasz sobie, jak wielką pracę wykonujesz za innych?
- Czy zdajesz sobie sprawę, że robiąc różne rzeczy z powodu współuzależnienia, jesteś zdolny/a wprowadzić modyfikację w swoim życiu i wykorzystać ją na zaspokajanie swoich potrzeb, a nie innych?
Odkrywanie i uzdrawianie siebie zaczyna się od SIEBIE!
Zastanów się:
- czego o sobie nie wiesz?
- co chcesz w swoim życiu zmienić?
- czy Twoja chęć zmiany jest deklaratywna, czy przekłada się na czyny?
Celem takiej drogi jest uczenie się dotykanie uczuć, jak np. smutek, czy złość. Jednak nie po o, by je zatrzymywać w sobie, aby nas dalej dręczyły i raniły, tylko by umieć je zobaczyć, a potem puścić wolno, nie zatrzymywać ich w sobie.
Zacznij prowadzić taką wyprawę po samego siebie. Identyfikuj miejsca, których nie chcesz odwiedzić i te, które pragniesz od dawna. Potem spróbuj swoje pragnienia przekuwać w czyn. Jeśli niesiesz emocjonalny bagaż przez całe życie.
Możesz oczywiście obejrzeć co tam niesiesz i zastanawiać się komu ten plecak oddać, co z nim zrobić. Ale możesz też go zdjąć i go zostawić. Zacznij swoją podróż już dzisiaj.
Zapisz się na bezpłatny cykl „DDA/DDD w związku”
Ćwiczenie – odkrywanie siebie
Zachęcam Cię na koniec, do wypisania cech, które Cię określają. Możliwe, że na pierwszy rzut oka nie będzie to wcale trudne. A jednak, gdy zejdziesz głębiej prawdopodobnie odkryjesz, że:
– Masz potrzebę, by inni potwierdzili naszą ważność
– Chcesz, by inni mówili nam, że jesteś wspaniali, robimy coś dobrze, zachwycali się naszymi dokonaniami
– Potrzebujesz wdzięczności ze strony innych ludzi i jesteś w stanie dać za nią wiele
Jeśli zaczniesz zajmować się sobą, ćwiczyć swoje granice, sprawdzać, gdzie jestem na kontinuum wytrzymałości… określam siebie. I nie znam ani jednej osoby, która powiedziałaby, że to jest łatwe. Jest tak trudne, że bardzo szybko wpadamy w stary schemat “ to Ty się zmień”. Im bardziej to robię, tym bardziej identyfikują się z drugą osobą, zamiast ze sobą i nie tworzę swojej tożsamości. To wręcz sprawia, że wiąże się niejako z tym człowiekiem i krzywdą, która się między nami wydarza.
Oczywiście to wszystko wiąże się z pytaniem:
“Czy robiąc swoje nikogo nie urażę?”
“Czy, gdy będę sobą, ktoś się nie obrazi?”
„Czy ktoś będzie zły na mnie, jeśli tak postąpię?”
To pytania, które znów stawiają nas w sytuacji, gdy zajmuję się drugim, a nie sobą, wpadam w tą współzależność, której nie chcę. Ważne jest więc, aby uczyć się komunikacji, by mieć pewność, że sposób, w jaki mówimy nie rani drugiego człowieka, bo emocje, które się pojawią u drugiej osoby są jej emocjami. Nie bierzemy za nie odpowiedzialności, co nie znaczy, że mamy być na nie nieuważni, nieczuli.
Poszukiwanie siebie
I może w takich zachowaniach nie ma nic złego, czy niezwykłego – każdy to robi mniej lub bardziej. Ale znaczenie ma to, kiedy dzieje się to “bardziej”. Czyli sytuacje, w których sami nie potrafimy siebie określić, kiedy nasze wybory, działania podyktowane są reakcją innych osób. Wtedy musimy zrezygnować z własnej tożsamości na rzecz innego człowieka. I być może w przeszłości, w domu z różnymi trudnościami się tego nauczyliśmy.
Jednak życie z tą etykietą i prezentowanie postawy:
“Ja tak mam, to Ty zmień swoje zachowanie, abym nie musiała stawiać Ci granic.”
sprawia, że nie bierzemy odpowiedzialności za siebie. I to jest trudne oczywiście. Bo łatwiej jest zmienić kogoś, niż zacząć od siebie. Idealnie byłoby, gdyby ktoś nie wchodził na nasze podwórko, mówił nam jak mamy żyć. Ale póki zajmujemy się zmianą tej osoby, jej postawy – jesteśmy w pałace.
Zachęcam więc Ciebie do poszukiwania siebie tu i teraz. Jestem przekonana, że też jesteś ważny/ważna. Postaraj się to dostrzec w sobie i przyglądaj się swojej rzeczywistości, a tam, gdzie trzeba będzie postawić granice – spróbuj to odkryć i zrobić. A jeśli udało Ci się wypisać listę cech, które Cię określają – znajdź wśród nich te, które dotyczą właśnie Ciebie i tego, jakim chcesz być człowiekiem oraz te, które przypisujesz sobie po to, by zadowolić innych.
Wybierz jedną z tych, która tak naprawdę nie wynika z Ciebie, tylko z oczekiwań, które według Ciebie inni mają wobec Ciebie – i postaraj się popracować nad tym, by przestała ona Cię definiować.
Jak się poskładać po trudnym dzieciństwie?
W sklepie dostępny jest mój najnowszy e-book „Jak się poskładać po trudnym dzieciństwie i zbudować szczęśliwą relację”, z którego dowiesz się, jak w czterech krokach zacząć składać swoje życie. Jeżeli więc masz problemy z budowaniem relacji z innymi osobami, uważasz swoje dzieciństwo za przykre lub ciężko Ci wybaczyć rodzicom — mój interaktywny e-book pomoże Ci przejść przez proces samoterapii. I choć nie może ona zastąpić wizyty w gabinecie, da Ci wskazówki „jak się poskładać”.
Jeżeli czujesz chęć i gotowość, by stawić czoła przeszłości i przestać ponosić wciąż te same koszty zapraszam Cię do zapoznania się z ofertą TUTAJ.
0 komentarzy